Jeszcze tylko 21 dni, kiedy zacznie się czysta, nieograniczona przyjemność, raj na ziemi, cud, miód i orzeszki :) Grille, jezioro, kiełbassski, ach... Trzy i pół miesiąca słodkiej wolności (tak tak, student ;D).
Będzie można wziąć się za swoje pasje albo po prostu leniuchować z czystym sumieniem, nie martwiąc się o nic. Bajka.
Wisienką na torcie są oczywiście wyjazdy - czy to nad jezioro za miastem, w góry, nad nasze
Ostatni wariant wypróbowałem osobiście. I ani trochę nie żałuję!
Niemal cztery lata temu byłem na wakacjach marzeń - spędziłem dwa tygodnie na Krecie i w ogóle nie miałem chęci stamtąd wracać. Ani trochę ;)
Tam było po prostu wspaniale...
Codziennie wylegiwać się na rozpalonych kamieniach, zawsze na innej plaży...
Rano wsiadać do wynajętej, białej Cytryny i jechać krętymi, szalonymi szykanami, często nad urwiskami, w które strach było spojrzeć...
Poznawać starą, grecką kulturę, okoliczną ludność i jej zwyczaje...
I w każdej chwili wyczekiwać tego momentu, gdy za następnym zakrętem przed oczyma stanie kolejny tego dnia, zapierający dech w piersiach pejzaż...
To byli czasy. Ooo takkk...
Już nie mogę się doczekać, kiedy tam wrócę. Może nawet w tym roku :)
Patrząc na grecką gospodarność trochę strach jechać, ale co tam, raz się żyje - najwyżej spędzę kilka nieplanowanych dób na lotnisku.
A wy? Jakie są wasze najcudniejsze wakacyjne zakątki świata?
Najlepszego z okazji dnia dziecka, kids! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz