wtorek, 31 maja 2011

Piękne i straszne

Dziś o historii, która kiedyś zdarzyła się w pewnej bombie jądrowej.

Dawno, dawno temu, bardzo, baardzo daleko od cywilizacji...
Wybuchł już ładunek tradycyjny. Ciężkie jądra plutonu są poddane działaniu ogromnej siły. Następuje implozja, rozszczepienie atomów i... BUM!!! 

Poniżej wyjaśnienie obrazkowe:


Miasto/gmina/powiat (niepotrzebne skreślić) wylatuje w powietrze. Najokrutniejszy spektakl, jaki dotąd zaserwowała nam fizyka.

Piękne.
Oszałamiające.
Niezrozumiałe.
Przerażające.

Tak wyglądało to 3 lipca 1970r., gdy do roboty na atolu Fantagaufa wzięli się Francuzi:



Robi wrażenie... 

poniedziałek, 30 maja 2011

W grocie Króla Gór

Przykro mi bardzo, tytuł jest podchwytliwy i nie zapowiada wcale wycieczki krajoznawczej... Makro goni, więc dziś słów niewiele, ale za to z bonusem głośno-muzycznym.

Jakoś kiedyś dawno temu byłem na filmie "The social network" (swoją drogą - warto obejrzeć), ale dopiero wczoraj zorientowałem się, że coś mnie ominęło - świetna scena wyścigu z jeszcze lepszym podkładem.
Do rzeczy - AtticusRoss&TrentRenzor "In the hall of Mountain King". Edward Grieg chyba nigdy nie brzmiał tak zdrowo ^^



Na koniec chciałem podrzucić jeszcze kilka innych utworów z filmu, ale są na mój gust niewybitne... W takim wypadku na deser Grieg w oryginale + 3 wariacje (polecam Hindusa machającego łapkami ;D). Która najlepsza?


P.S.
Grieg to taki kompozytor. Słynny. Bardzo. Nawet fanpage na FB ma -> klik

niedziela, 29 maja 2011

Między wierszami I

Post dzień za dniem - grubo ;)

Kiedy skończyłem liceum, zaszła w moim życiu bardzo pozytywna zmiana - zacząłem znów czytać. Wspaniale było na nowo nauczyć się odrywać od rzeczywistości na długie, długie godziny, niemal zarywać noce, regularnie się nie wysypiać itd.
W ten sposób przez ostatni rok (jak ten czas leci!) przeczytałem sporo.  I teraz tak sobie i tym myślę, że o wiele lepiej i ciekawiej byłoby po każdej lekturze pozostawić gdzieś ślad, na przykład tutaj.
W ten oto sposób zostanę guru od czytelnictwa... Albo i nie. Ale i tak będę pisał ;)

Odsłona numer jeden - do końca nie wiedziałem, czym zacząć, teraz jednak jestem już pewny, że dokonałem słusznego wyboru :)

Tytuł: Mistrz i Małgorzata
Autor: Michaił Bułhakow (Rosja)

Ocena: 10/10

Utwór początkowo z pozoru zagmatwany, przeładowany, ciężki do ogarnięcia. Z czasem akcja się rozkręca, aby przed kulminacją pędzić jak szalona, zasysając czytelnika niczym odkurzacz z dwustukonnym silnikiem Diesla.
Niejednokrotnie bawi, czasem przeraża i wprowadza w osłupienie, zawsze jednak w dobrym guście, ze smakiem, że tak powiem. ;)
Co mnie zachwyciło? Kreacje bohaterów! Woland oraz jego świta, przybywający do ateistycznego ZSRR, aby nieźle namieszać - skutecznie, oczywiście. Jak ciężko było mi zacząć, tak ostatnie kilkaset stron łyknąłem na raz - i jeszcze było mi mało.

Ja serdecznie polecam, a od Misia wysoka piątka.

sobota, 28 maja 2011

Karuzela się kręci

Ciąg dalszy nie nastąpił - życie. Może to i lepiej :)

Zbliża się sesja - jest źle, choć jeszcze nie fatalnie....




W związku z tym teoretycznie nie mam czasu, ale postanowiłem się sprężyć choć trochę, by martwica blogu tego postępować zaprzestała.

Dzieje się wokół, mnóstwo się dzieje, po trochu spróbuję coś od siebie tutaj wylać, może tym razem się uda.

Jeśli tak, to tak jakby Napoleon dotarł na Kamczatkę.
No, monumentalne zakończenie jest, więc wsio.


P.S.
Młody - wiem, że tylko Ty to czytasz - zmotywuj mnie czasem, OK? ;p