Post dzień za dniem - grubo ;)
Kiedy skończyłem liceum, zaszła w moim życiu bardzo pozytywna zmiana - zacząłem znów czytać. Wspaniale było na nowo nauczyć się odrywać od rzeczywistości na długie, długie godziny, niemal zarywać noce, regularnie się nie wysypiać itd.
W ten sposób przez ostatni rok (jak ten czas leci!) przeczytałem sporo. I teraz tak sobie i tym myślę, że o wiele lepiej i ciekawiej byłoby po każdej lekturze pozostawić gdzieś ślad, na przykład tutaj.
W ten oto sposób zostanę guru od czytelnictwa... Albo i nie. Ale i tak będę pisał ;)
Odsłona numer jeden - do końca nie wiedziałem, czym zacząć, teraz jednak jestem już pewny, że dokonałem słusznego wyboru :)
Tytuł: Mistrz i Małgorzata
Autor: Michaił Bułhakow (Rosja)
Ocena: 10/10
Utwór początkowo z pozoru zagmatwany, przeładowany, ciężki do ogarnięcia. Z czasem akcja się rozkręca, aby przed kulminacją pędzić jak szalona, zasysając czytelnika niczym odkurzacz z dwustukonnym silnikiem Diesla.
Niejednokrotnie bawi, czasem przeraża i wprowadza w osłupienie, zawsze jednak w dobrym guście, ze smakiem, że tak powiem. ;)
Co mnie zachwyciło? Kreacje bohaterów! Woland oraz jego świta, przybywający do ateistycznego ZSRR, aby nieźle namieszać - skutecznie, oczywiście. Jak ciężko było mi zacząć, tak ostatnie kilkaset stron łyknąłem na raz - i jeszcze było mi mało.
Ja serdecznie polecam, a od Misia wysoka piątka.